wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 70

 Oczami Harr'ego.
Dokładnie pamiętałem,gdzie mieszkają rodzice Laury.Dlatego trafienie do niej nie sprawiło mi żadnego kłopotu.Przez całą drogę zastanawiałem się co ja takiego zrobiłem,że ze mną zerwała.Przecież doskonale nam się układało.Co się zmieniło od mojego ostatniego pobytu w Londynie?A może tu wcale nie chodzi o mnie?Nie ma innego sposobu jak tylko porozmawiać z Lu.Kocham ją i nie poddam się tak łatwo.Oczywiście jeśli powie,że na prawdę nie chce ze mną dzielić reszty swojego życia uszanuję to i odejdę.
   Taksówka się zatrzymała,a ja wciąż siedziałem jak sparaliżowany.
-Słyszy mnie pan?-z rozmyśleń wyrwał mnie głos taksówkarza.Widać,że był trochę zdenerwowany.
-O co chodzi?-potrząsnąłem głową i spojrzałem w okno.Przez szybę widziałem dom państwa Dobrev.Głowa mi pękała,a ręce miałem całe mokre od potu.Bałem się.Tak cholernie się bałem,że mnie odtrąci.
-Już jesteśmy na miejscu-powiedział i wyszedł z pojazdu.Postawił moje walizki na chodniku i wrócił do auta.Nabrałem powietrza do płuc i powoli nacisnąłem klamkę.Zanim się obejrzałem stałem już pod drzwiami sporego domu.Oczywiście bałem się zapukać.Stałem tak i czekałem ... No właśnie na co ja właściwie czekałem?! Jestem do niczego.Poprawiłem moją koszulkę i podniosłem dłoń...Wtedy usłyszałam jakieś kroki.Obróciłem się za siebie i zobaczyłem ją.Szła w moją stronę,ale mnie nie widziała.Wpatrywała się w czubki swoich butów i słuchała muzyki.Wyglądała jak anioł,ale coś z nią było nie tak.Zmieniła się.Moje dłonie zaczęły się pocić,a oddech przyśpieszył.Sam nie wiedziałem co robię.Skakałem z nogi na nogę,jakbym był jakiś chory.Była już na prawdę bardzo blisko i wtedy...uniosła głowę,nasze spojrzenia natrafiły na siebie.Laura momentalnie stanęła w jednym miejscu i wytrzeszczyła oczy.Chciałem do niej podejść,przytulić,pocałować w czoło,ale nie mogłem.Nogi odmówiły mi posłuszeństwa.Pierwszy raz przy dziewczynie towarzyszyły mi takie emocje.

-Harry...?-wyjąkała i zamknęła oczy-Co ty tu robisz?!-znów na mnie spojrzała,a po jej policzku poleciała pojedyncza łza.
-Musiałem ciebie zobaczyć,dowiedzieć co się stało...
-Nie powinieneś był tu przyjeżdżać-przerwała mi.Nie patrząc na mnie podeszła do drzwi i chciała je otworzyć,ale jej na to nie pozwoliłem.Stanąłem przed nią i chwyciłem ją za ramiona.

-Dlaczego?-odetchnąłem-Dlaczego ty mi to robisz?-moje oczy się zaszkliły.Nie miałem już siły skrywać łez.Pozwoliłem,aby emocje które mi towarzyszyły tak długo,mogły ujrzeć światło dzienne.
-Kurwa Styles myślisz,że ja tego chcę?!-krzyknęła,a ja omal nie upadłem na ziemię-Serio jesteś aż tak głupi,żeby nie wiedzieć,że robię to wszystko dla ciebie?!-cały czas krzyczała.Nie wiedziałem o czym  ona mówi.Co takiego robi dla mnie?

Oczami Laury

Nie mogłam w to uwierzyć.Już prawie oswoiłam się z myślą,że do końca życia nie zobaczę Harr'ego,a on nagle zjawia się w Madrycie.Skąd on w ogóle wiedział,gdzie mnie szukać?!Mogę się założyć,że w to wszystko palce mieszał Austin.Już ja mu dam.Dobrze wiedział,że nie chciałam,aby loczek wiedział,gdzie jestem i co robię.Nie wiedziałam co mam zrobić.Nie mogłam mu przecież powiedzieć,że zostanie ojcem.
-Myślę,że powinieneś już wrócić.Masz trasę koncertową-syknęłam przez zęby i zwinnym ruchem wyminęłam Hazze.Wbiegłam do domu i szybko zamknęłam drzwi.Harry zaczął walić w drewnianą powłokę i wykrzykiwał moje imię.Tak bardzo chciałam się w niego wtulić i wszystko mu wyjawić.Oparłam się o ścianę i powoli zjechałam na ziemię.Zakryłam twarz dłońmi i zaniosłam się płaczem.Nie wiem jak długo tak siedziałam,ale chyba wystarczająco.Po jakimś czasie głosy ucichły,a ja cała zapłakana poczołgałam się do pokoju.Już sama nie wiem czego chcę.Kocham Harr'ego,ale nie mogę pozwolić,żeby zniszczył sobie karierę.Na szczęście nikogo nie było w domu.Rodzice wyjechali na dwa dni.Mają jakieś spotkanie,ale sama nie wiem jakie.Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie.Miałam nadzieję,że Styles zrozumiał moje słowa,ale on siedział pod drzewem i czekał.Rzuciłam się na łóżko i znów wybuchłam płaczem.Sama nie wiem kiedy zasnęłam.

  ~*~
Obudził mnie dźwięk deszczu obijającego się od okna mojego pokoju.Myślałam,że te wszystkie zdarzenia to tylko głupi sen,ale nie...On tam był.Cały czas siedział pod drzewem i moknął.Deszcz lał,a on nie dawał za wygraną.Zarzuciłam na siebie płaszczyk i wybiegłam przed dom.Nie mogłam pozwolić,żeby tak zmókł.Podeszłam do niego.Nie widział mnie.Wpatrywał się w ziemię,a po jego lokach skapywała woda.Był cały przemoczony i dygotał.Położyłam dłoń na jego ramieniu.Spojrzał na mnie...W jego oczach zobaczyłam tylko ból.
-Wejdź do środka-wymruczałam.Podniósł się,chwycił walizkę i bez słowa wszedł do domu.Zamknęłam za nami drzwi i ściągnęłam płaszcz.Nie wiedziałam co będzie dalej.Bałam się tego.Harry poszedł do kuchni,a ja oczywiście za nim.Nastawiłam herbatę i usiadałam na przeciwko loczka.Oboje siedzieliśmy w ciszy.
-Co robisz dla mnie?-zapytał nagle.Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam w jego piękne oczy.
-Ja...Nie mogę ci powiedzieć-spuściłam głowę.

-Chyba tyle jesteś mi winna!-wrzasnął.Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie.No i stało się...Rozbeczałam się jak małe dziecko.
-Tak to prawda...A więc chcesz prawdy?-chlipnęłam.Nie chciałam tego,ale już nie mogłam wytrzymać.
-Tak.
-Więc o to jest prawda...Jestem w ciąży Harry!-jego oczy się powiększyły-Jestem w ciąży z Tobą!-darłam się jak opętana-I co nic nie powiesz?-chłopak podszedł do mnie i chwycił za ramiona.Myślałam,że będzie zły,a on się tym nie przejął.Na jego twarzy widniał uśmiech.Wtulił mnie w siebie i pocałował w czubek głowy.Ścisnęłam go najmocniej jak tylko umiałam.Tak bardzo brakowało mi jego dotyku,zapachu i tych słodkich dołeczków w policzkach.
-I to był powód?-zaśmiał się w moje włosy.
-Nie chciałam,żebyś stracił to co masz.

-Gdybyś ode mnie odeszła to bym stracił wszystko to co mam...Laura jesteś dla mnie wszystkim.Kocham cię rozumiesz?-spojrzał się na mnie i wbił się w moje usta.
-Ja też cię kocham-wtuliłam się w niego.Tak bardzo mi go brakowało.Nale poczułam,że się unoszę.Harry zaczął się ze mną kręcić,aż zrobiło mi się niedobrze.

-Będę tatą-darł się na całe gardło.Wybuchnęłam śmiechem i zamknęłam oczy.Nie mogłam w to uwierzyć.Czego ja się bałam.Mogłam przewidzieć,że Styles będzie się cieszył.Jaka ja byłam głupia.Loczek wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju.Oboje położyliśmy się na łóżku i wpatrywaliśmy w sufit.
-Jak mogłaś pomyśleć,że nie będę chciał tego dziecka?-odezwał się nagle,a moje szczęście,gdzieś uleciało.
-Nie chciałam psuć ci kariery-zaczęłam się tłumaczyć.Język mi się plątał i usta drżały.
-Kochanie to jest życie...Kiedyś i tak miałbym dzieci.To,że stało się to szybko nic nie zmieni.Wciąż będę śpiewał,ale mój czas będzie ograniczony.Nie mógł bym was zostawić.Kocham cię-zbliżył swoją twarz do mojej i wbił się w moje usta.
~*~
Otworzyłam oczy i zobaczyłam,że Styles'a nie ma przy mnie.Szybko zbiegłam na dół i zajrzałam do wszystkich miejsc.
-Harry!-krzyknęłam,stając w samym środku pokoju.Nie ma go.Uciekł.Mówił,że mnie nie zostawi,a tym czasem,gdy zasnęłam on tak po prostu  spierdolił.Ale ja byłam głupia.Mogłam się spodziewać,że tak będzie.Nie chce tego dziecka.Bezwładnie opadłam na kanapę i zalałam się łzami.Nie mogłam się uspokoić.Usłyszałam,że drzwi mieszkania się otwierają.Podniosłam głowę i zobaczyłam,że do pokoju wchodzi... Harry.
-Kochanie! Dlaczego płaczesz?-podbiegł do mnie.Chwycił mnie za dłonie i spojrzał w  moje zapłakane oczy.

-Bo...Ja-głos mi się łamał.Jak mogłam pomyśleć,że on uciekł?!Coś jest ze mną nie tak-Myślałam,że mnie zostawiłeś-nie otrzymałam odpowiedzi.Chłopak mocno mnie przytulił,a ja poczułam na moim karku ciepłą ciecz.Czyżby on płakał?Odsunęłam się od niego i miałam racę.Po policzkach Hazzy spływały słone łzy.Wytarłam je koniuszkami palców i wysiliłam się na niemrawy uśmiech.
-Kocham cię-wymruczałam. Styles wstał i podał mi dłoń.Zmarszczyłam brwi,gdy ciągnął mnie do przed pokoju.Nie wiedziałam,co chce mi pokazać.Zasłonił mi oczy ręką.
-Gdzie mnie prowadzisz?-zapytałam przez śmiech.Chwilę potem stałam już w miejscu.Loczek zabrał rękę,a moim oczom ukazał się wielki bukiet róż.Był on przeogromny.Wytrzeszczyłam oczy i rozdziawiłam usta.Nie wiedziałam co powiedzieć.Rzuciłam mu się na szyję i nie chciałam puścić.
-Dziękuję...To najpiękniejszy prezent jaki mogłam sobie wymarzyć-Harry chciał coś powiedzieć,ale nie dałam mu dojść do słowa.Wbiłam się w jego malinowe usta i nie miałam najmniejszego zamiaru się odczepić.Niestety brakowało mi już powietrza.Odsunęłam się od niego i podeszłam do pięknych kwiatów.Ich woń roznosiła się po całym domu.
-Kocham cię i nigdy nie przestanę-powiedział i mocno mnie przytulił-Będę ci to powtarzał przez całe życie.


__________________________________
I tak o to kochani...Mamy ostatni rozdział...Niedługo dodam Epilog.Mam nadzieję,że wam się podobało.Nie jestem wybitną bloggerką.Nie mam tysięcy fanów,ale fajnie było coś takiego pisać.Mogłam oderwać się od rzeczywistości.Dziękuję moim przyjaciółką i koleżanką za to,że wytrzymały tu ze mną...A rozdział dedykuję
 -Roxannie Clouster. Było mi na prawdę miło pisać tego bloga...Ale wiadomo wszystko kiedyś się kończy.Pozdrawiam.