piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 68


Dziś miałam iść z Austinem do kina.Trochę się rozluźnić i zapomnieć o wszystkich problemach.Powoli uświadamiam sobie,że za jakieś siedem miesięcy będę mamą.Jeszcze jestem wstrząśnięta,ale powolutku oswajam się z tym.Właściwie powinnam się cieszyć,że będę miała w domu małą pociechę.Boje się tylko reakcji Harr'ego.Jak na razie nic mu nie powiem.Dopiero po jakimś czasie się dowie.Wiem,że to nie fair w stosunku do niego,ale nie mam wyjścia.Nie zniszczę mu życia.Chyba najlepiej będzie,jak w ogóle się rozstaniemy.To mnie zniszczy,ale najważniejsze,żeby on miał dobrze.Czułam się taka bezsilna i beznadziejna.Jak ja mogłam do tego dopuścić.
        Wstałam powoli z łóżka i poszłam do łazienki.Ubrałam swoje ulubione miętowe rurki i cieplutki sweterek z wielkim sercem na piersiach.Dostałam go kiedyś od loczka.Na wspomnienie tego,po moim policzku spłynęła jedna łza.Szybko ją wytarłam i zrobiłam lekki makijaż,a na koniec uczesałam się w wysokiego kucyka.Pogładziłam mój brzuch i uśmiechając się do swojego odbicia,opuściłam pomieszczenie.Zeszłam na dół i ubrałam swój płaszcz.Dziś jest trochę chłodno.Tylko  czekać,aż spadnie pierwszy śnieg.Wyszłam z domu,a koło samochodu już na mnie czekał uradowany brunet.Podeszłam bliżej i go przytuliłam.
-To jak księżniczko?Jedziemy?-spuściłam  głowę i pokiwałam twierdząco głową.

-Co jest?
-On tak do mnie mówił.-chłopak przytulił mnie i pomógł wsiąść do auta.

    ~Oczami Harr'ego~
Tak bardzo tęsknię za Laurą.Jeszcze na dodatek wiem,że coś jest nie tak.Po prostu to czuje.Jest jakaś inna.Smutna i zamknięta w sobie.Nie wiem co się stało,ale na pewno się dowiem.Wybrałem jej numer i czekałem,aż odbierze,ale nic z tego.Próbowałem jeszcze parę razy,ale zero reakcji.Już nie wytrzymam tej niewiedzy.Co ona przede mną ukrywa? Miałem już najczarniejsze myśli,ale szybko wybijałem je sobie z głowy.Teraz wiem na pewno,że czegoś nie wiem.Mieliśmy sobie ufać i mówić wszystko,ale z tego co widać to tak nie jest.

-Harry,zaraz wychodzisz?-poinformowała mnie jakaś kobieta.Nawet nie wiem kto to był.Nie zwracałem na to większej uwagi.Cały czas myślałem tylko i wyłącznie o Laurze.Kiwnąłem tylko głową i czekałem aż moja stylista zawiąże w końcu tą głupią muszkę.

         ~Oczami Laury~
Siedzieliśmy w kinie i oglądaliśmy jakiś film.Chyba akcji.Ogólnie było masę krwi i wrzasków.Trochę mnie to obrzydziło,ale dałam radę i nie zwymiotowałam.Na całe szczęście seans szybko się skończył i razem z Austinem wyszłam z budynku.Byliśmy już przy samochodzie,gdy zaczepiła mnie jakaś dziewczyna.Wnioskuję,że fanka One Direction. Miała czapkę z napisem 'I love 1D' i kolczyki z na których pisało 'Louis'.Stanęłam na przeciwko niej i czekałam,aż zacznie rozmowę.Jedna ta tylko patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami i chyba nie miała zamiaru się odzywać.
-Przepraszam,coś się stało?-zapytałam bardzo pogodnie i miło.Ta spojrzała na mój brzuch,a potem prosto w moje oczy.Mój płaszcz był bardzo obcisły.Nie wiem co jej chodziło po głowie.
-Umm...Czyli to tylko plotki?-zrobiłam zdziwioną minę,czekając na jakieś wyjaśnienia.-Nie jesteś w ciąży!-wytrzeszczyłam oczy i nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam.Skąd ona się dowiedziała.Przecież nikt nie wiedział oprócz Alex i Aus'a.Zerknęłam na chłopaka,ale ten był tak samo zszokowany jak ja.Szybko przyznałam jej rację.Nie chciałam,żeby ktoś się o tym dowiedział.
-Skąd takie przypuszczenia?-wydobyłam z siebie.Cała się trzęsłam.
-Czytałam w jakimś czasopiśmie,ale tym brukowcom nie można wierzyć-zrobiła wściekłą minę,a później uśmiechnęła się do nas i pożegnała.Czyli już o tym piszą.W takim tępię już jutro będzie wiedział, o tym cały świat.Najgorsze jest to,że Styles czyta takie gazetki i na pewno dowie się prawdy.Ale jakim cudem oni wiedzieli?-to pytanie cały czas wirowało w mojej głowie.Ledwo stałam na własnych nogach dobrze,że brunet trzymał mnie,bo w innym razie już dawno leżałabym na ziemi i nie mogłabym się podnieść.Zero prywatności,oni zniszczą każdego człowieka.Już mam tego dość.Nigdzie nie mogę wyjść bez obstawy fotoreporterów.Czy oni nie mają swojego życia,muszą zatruwać właśnie moje. Co ja zrobiłam,że los mnie tak skarał.
     Powoli wsiadłam do samochodu i oglądałam widoki za oknem.Austin nic nie mówił,a mi to pasowało.Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy już w moim domu.Przyjaciel pomógł mi dojść do domu i poszedł ze mną na górę.Zostawił mnie w pokoju i wyszedł.Usiadłam na parapecie i patrzałam przed siebie.Na dworze zaczął padać śnieg.Nareszcie coś nowego.Chwyciłam mój telefon.Było aż trzydzieści sześć nie odebranych połączeń.Wszystkie od Harr'ego.Nie chciałam z nim teraz rozmawiać.Odłożyłam z powrotem iPhon'a na półkę i zeszłam na dół.Byłam głodna.Zrobiłam sobie kanapki i szybko je wchłonęłam.Tak bardzo mi się nudziło.Postanowiłam iść na mały spacer.Nie miałam nic innego do roboty,a siedzieć mi się nie chciało.Ponownie się ubrałam i wyszłam.
     Chodziłam po zaśnieżonych alejkach.Było już ciemno,dlatego prawie nie mijałam się z ludźmi.Tylko niekiedy minął mnie jakiś starszy facet wracający z męczącej pracy. Zastanawiałam się co w tej chwili robi Harry?Czy o  mnie myśli?Czy tęskni.Ja tak.Chciałabym go mieć teraz przy sobie.Śnieg zaczął mocniej padać.

Wszystko tak pięknie wyglądało.Wszystko bez wyjątku było pokryte białym puchem.Przechadzałam się pomiędzy ławkami bez żadnego celu.Odruchowo podniosłam głowę i parę metrów dalej zobaczyłam znajomą mi sylwetkę.Przyjrzałam się dokładniej i szybko domyśliłam się,że to Nina.Musiałam z nią pogadać jest moją jedyną siostrą.Podeszłam bliżej i uśmiechając się poklepałam ją po ramieniu.Ta odwróciła się i od razu rzuciła mi się na szyję.Przewróciłam oczami i odwzajemniłam uścisk.
-Cześć,co się nic nie odzywałaś?-zagadnęła jako pierwsza.

-Jakoś tak nie było okazji.-tłumaczyłam.Było mi trochę głupio,że zaniedbuję własną rodzinę,ale miałam inne sprawy na głowie.Chociaż ona też mogła się odezwać.Mniejsza z tym ważne,że mam teraz okazję do wyżalenia się.-Może pójdziemy do mnie?-było trochę zimno,a nie chciałam się przeziębić.Ta pokiwała głową na znak,że się zgadza.Po około piętnastu minutach siedziałyśmy w cieplutkim salonie.W telewizorze leciał jakiś program o gwiazdach.Razem z blondynką popijałyśmy gorącą czekoladę.Nie byłam pewna,czy powiedzieć jej całą prawdę.Ale,że zawsze sobie ufałyśmy postanowiłam wyjawić jej mój sekret.
-Nina...Um.Ja muszę ci coś powiedzieć...-zaczęłam niepewnie,a dziewczyna poprawiła się,żeby było jej wygodniej.Głęboko odetchnęłam i kończyłam-Ja...Jestem w ciąży.-dziewczyna patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami i nawet jej powieka nie dygała.Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem z nadzieją,że mnie pocieszy,czy coś w tym stylu.
-Ty?-nie dowierzała.

-No,tak!-trochę mnie podniosło,ale to tylko dlatego,że bardzo się stresowałam.-Tylko proszę,nikomu ani słowa.Nawet Liam'owi!-pogroziłam jej palcem.
-Dobrze,ale jak ty...Który miesiąc?-złapała mnie za dłoń i uśmiechała się jak głupia do sera.
-Drugi.-też się zaśmiałam.W sumie cieszę się z tej ciąży.W końcu nie będę sama.Mam jeszcze Styles'a,ale teraz już sama nie wiem co będzie z naszym związkiem.Nie chcę,żeby maluszek nie miał ojca,ale jak na razie to jedyne wyjście,żeby nie zniszczyć kariery loczka.
-Jeju,będę ciocią...-wybuchnęłyśmy śmiechem.Gadałyśmy jeszcze przez jakieś trzy godziny.Tego mi brakowało.Siostrzanej troski.Kocham Ninę i wiem,że mogę jej zaufać.Pokazałam jej wszystkie zdjęcia,które zrobiłam sobie z Haz'zą.Podniecałyśmy się jak głupie,a nasze chichoty było chyba słychać na ulicy.Poczułam taką ulgę,że w końcu przyznałam się do tego.Będę mamą i nic tego nie zmieni.Urodzę ślicznego synka,albo córeczkę i będę najszczęśliwszą kobietą na świecie.Naszą uwagę przykuło coś w TV.
-One Direction w Bostonie...Kolejny koncert,zakończony sukcesem.Młodzi i utalentowani artyści,podbijają świat.-mówił prowadzący programu.Oczy Niny i moje kierowane były na duży ekran.Pokazali chłopców.Śpiewali i tańczyli.Byli tacy radośni i pełni życia.Chociarz zauważyłam,że Harry nie był sobą.Wymuszał śmiech.Zawsze to zauważę.Pod tą maską,krył się smutny chłopak.Blondynka mocno mnie przytuliła i pocałowała w czubek głowy.Widziała,że to mnie dobiło.Nie chciałam,żeby Styles cierpiał.Po moim policzku spływały słone łzy,a z ust wydobywał się cichy szloch.

-Chodź mała,czas na małą drzemkę.Musisz odpocząć.-siostra zaprowadziła mnie do pokoju.Położyłam się na łóżku,a ta mnie dokładnie przykryła.Ostatni raz mnie pocałowała i odchodziła w stronę drzwi.
-Zostań.-poprosiłam.Nie chciałam być teraz sama.Przesunęłam się i zabrałam kołdrę.Dziewczyna wsunęła się obok mnie i pogłaskała po policzku.
-Śpij.Ja cały czas tu będę.-pokiwałam głową i zamknęłam całe spuchnięte oczy.Bardzo szybko odleciałam.

      Obudził mnie dźwięk,dzwoniącego telefonu.Jak tylko otworzyłam oczy,dostrzegłam,że nie ma obok mnie Niny.Chwyciłam komórkę i odebrałam.
-Halo-powiedziałam zaspanym głosem,przecierając powieki.
-Laura?-o nie,to Harry.
-T...Tak.-zająknęłam się.Ponownie zachciało mi się płakać,ale jakoś się powstrzymałam.Nie mogłam pokazać mu,że jest coś nie tak.Nie mógł się dowiedzieć.Za nic w świecie nie mógł teraz znać prawdy.
-Wiesz,jak się o ciebie bałem?! Nie odbierałaś telefonu i nawet nie wysłałaś mi żadnej wiadomości-słuchałam go,ale i tak nie bardzo wiedziałam,co chciał mi przekazać.Byłam zbyt wstrząśnięta,żeby o tym myśleć.
-Przepraszam...Jakoś nie miałam czasu.-paplałam co mi ślina na język przyniosła.
-Tym razem ci wybaczę,ale błagam nie rób tak więcej...-przerwałam mu.Musiałam teraz to skończyć.Inaczej załamała bym się do reszty.
-Harry...Nie wiem jak mam ci to powiedzieć i od czego zacząć...
-Najlepiej od samego początku.-przełknęłam ślinę i głęboko odetchnęłam.
-Myślę,że to nie ma sensu.Może los nie chcę,żebyśmy byli razem.-na moich policzkach czułam gorącą ciecz,a mój głos się załamywał.Nie chciałam tego.Kocham go najbardziej na świecie.Jest dla mnie wszystkim i właśnie dlatego to robię.Wszystko  to,jest dla jego dobra.Tylko po to.
-Co ty mówisz?Kochanie dobrze się czujesz?-moje serce właśnie się rozpadało.Tak bardzo go zraniłam,ale...Ale nie miałam wyjścia.
-Harry to koniec.-wypowiedziałam te ostatnie słowa i szybko się rozłączyłam.Oparta o ścianę powoli zjechałam na ziemię i zanosiłam się płaczem.

Telefon cały czas dzwonił.Z nerwów rzuciłam go w szafę.Ten rozwalił się i przestał wibrować.Zaraz przybiegła Nina.Nie wiedziała co się dzieje,a ja nie miałam sił,żeby jej tłumaczyć.Byłam tak bezsilna i zdruzgotana.Musiałam zapomnieć o miłości mojego życia.To chyba nie wykonalne,ale chociaż spróbuję.Dziewczyna nieświadoma niczego przytuliła mnie i szeptała miłe słówka do ucha.Cały czas płakałam,ale trochę się uspokoiłam.Jej głos dawał takie ukojenie.Nin pomogła mi doczłapać się do łóżka i obie się położyłyśmy.Nie mogłam uwierzyć,że to zrobiłam.Podobno bez serca nie da się żyć.Czyli ja już umieram.On jest całym moim sercem,a ja wyrwałam je bez zastanowienia.
-Powiesz mi co się stało?-usłyszałam głos niebieskookiej nad swoją głową.
-Zniszczyłam wszystko...Rozumiesz!Wszystko!-wychlipiałam. Ta pogłaskała mnie po włosach.

 ______________________
Hey...Jest 68...Już niedługo koniec..;c..Dziwne...Ale jednak..:) A tak wgl co sądzicie o tym rozdziale.? Pozdrawiam i oczywiście...Wesołych Świąt..:*


poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 67

                     ~Oczami Harr'ego~

    Tak bardzo za nią tęsknię,minęło dosłownie parę godzin od naszego rozstania,ale ja czuję jakby upłynął jakiś rok.Jestem wielkim szczęściarzem,że ją mam.Gdyby nie Laura nie wiem co by się ze mną działo.Tak bardzo ją kocham.Brakuje nam tylko jednego do pełnego szczęścia,a mianowicie dziecka.Tak bardzo chciałbym mieć małą córeczkę.Zabierałbym ją na koncerty i zaprowadzał do przedszkola.Być może moje marzenie się spełni.Zobaczymy za rok.
-Harry,wszystko Ok.-usłyszałem głos za sobą.Podniosłem wzrok,a nade mną stał Lou.

-Myślisz,że jak wrócimy to będzie jak dawniej?-usiadł obok i zmarszczył brwi.Najwyraźniej nie wiedział co mam na myśli.-Będą nas kochać,tak samo jak teraz?-moje oczy się zaszkliły.
-Stary-poklepał mnie po ramieniu-Myślę,że tak.Miłość od tak nie mija.-brunet był bardzo pewny swoich słów.
-Obyś miał rację.-oparłem się o okno i wpatrywałem w chmury,myśląc o ukochanej.

                  ~Oczami Laury~

Tak dobrze mi się spało,ale niestety nie było mi dane ciągle się wylegiwać.Poranne słońce padało przez okna prosto na moją białą jak prześcieradło,twarz.Obróciłam się,ale ku mojemu zdziwieniu nigdzie nie było Austina.Zerwałam się na równe nogi,ubrałam bluzkę i leginsy,uczesałam w luźnego koka i zeszłam na dół.Z daleka wyczułam piękny zapach grzanek.Schowałam się za ścianą i obserwowałam przyjaciela.Był tak pochłonięty pracą,że nawet nie zauważył kiedy usiadłam na blacie.Dopiero jak krzyknęłam na całą kuchnię-Dzień doby-podskoczył i złapał się za klatkę piersiową.Chciało mi się z niego śmiać,ale zamiast go  wyśmiewać  ułożyłam usta w dzióbek i czekałam cierpliwe,aż w końcu się ze mną przywita.Po jakimś czasie podszedł do mnie,delikatnie cmoknął i zdjął z siedliska.Pod nosem postawił mi posiłek i czekał aż skosztuję.
-Jak się spało?-nic nie odpowiedziałam.Sama nie wiedziałam co powiedzieć,bo w sumie w ogóle nie byłam wypoczęta,ale wiedziałam,że jak mu to powiem będzie truł mi przez cały dzień,abym się zdrzemnęła.-Laura?
-Yhym...
-Może wyskoczymy dziś do muzeum,czy coś?-trochę mnie tym zaskoczył.Prawdę mówiąc trochę dziwnie się poczułam,bo w końcu wczoraj wyjechał mój chłopak,a on proponuje mi jakiś wypad.
-Czemu nie.-uśmiechnęłam się sztucznie.Ugryzłam kawałek i nawet nie wiem kiedy znalazłam się w łazience.Pochylałam się  nad umywalką i co chwilę wymiotowałam.Nie wiem co się ze mną dzieje.Przecież nie mogłam się niczym  zatruć.A może nie byłam zbyt ostrożna.Oparłam się o toaletkę i przemyłam twarz zimną wodą.Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.Wyglądałam jak żywy trup.Bledsza niż ściana,oczy podkrążone i o samopoczuciu już nie wspomnę.Mój żołądek dosłownie ześwirował.Nie mogłam nic zjeść,bo od razu mój organizm to odrzucał. Aus cały zdyszany i mokry wbiegł do łazienki i mocno mnie przytulił.
-Uwaga!-mało brakowało,a zwymiotowałabym na jego koszulkę.Otarłam usta ręcznikiem i zamknęłam oczy.
-Jedziemy do szpitala!-skitował.
-Wyluzuj to na pewno jakaś przeklęta grypa.-chciałam go odwieść od tego głupiego pomysłu,ale nawet nie chciał słuchać.Pobiegł do mojego pokoju i schował parę rzeczy.Zarzucił mi przez ramię płaszczyk i zaprowadził do samochodu.Miałam wrażenie,że zaraz wypluję płuca.Wszystko podchodziło mi do gardła.Ledwo wytrzymałam w aucie.

 ~*~
Leżałam na łóżku szpitalnym i czekałam na doktora Gildeona Montrose.To bardzo miły facet i bardzo chciałam,żeby w końcu przyszedł i powiedział co mi jest. Czas mi się strasznie dłużył.Zmęczona,tępo wpatrywałam się w sufit.Wysztko było takie smtęne i nudne.Nigdy nie chciałabym przebywać w tym  pomieszczeniu więcej niż trzy dni.Zanudziłabym się tu na śmierć.Zastanawiało mnie co w tej chwili robi Harry.Zapewne ma koncert,albo wywiad,ewentualnie odsypia.Biedactwo nie ma nawet chwili wytchnienia.Tak bym chciała się teraz do niego przytulić i nigdy nie puścić.W pewnym momencie do sali wszedł Gildeon,a za nim Austin i Alex?-O boże co ona tu robi?-pomyślałam.Nie chciałam,żeby ktoś wiedział o moich dolegliwościach,ale zważając na to,że Al jest moją przyjaciółką cieszyłam się z jej przyjścia.Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie słabo i opadła na krzesło.Brunet ledwo stał na nagach,a doktor uśmiechał się najszerzej jak tylko umiał.Nie mogłam wytrzymać.Musiałam dowiedzieć się,dlaczego moi przyjaciele są tak przybici.
-I?-podniosłam się na łokciach,ale szybko tego pożałowałam,bo zakręciło mi się w głowie.Wściekła opadłam na poduszkę.
-Jakby to powiedzieć...-ciągnął Montrose-Będzie pani miała małą pociechę.-nie wierzyłam własnym uszom.Jakim cudem do tego doszło.Przecież razem z Haroldem się zabezpieczaliśmy.Byliśmy bardzo ostrożni.To nie mogła być prawda.Poczułam jak po moim policzku spływają pojedyncze łzy.
-To niemożliwe.Coś wam się pomyliło.Zróbcie jeszcze raz badania!-byłam tak rozkojarzona,że ledwo wykrztusiłam z siebie jakiekolwiek słowa.Brunetka podeszła do mnie i czule przytuliła.Wbiłam się w jej obojczyk i płakałam jak małe dziecko.
-Badania są wykonane prawidłowo.Płód jest w drugim miesiącu ciąży.-poklepał mnie po ramieniu i ruszył w stronę drzwi.
-Ale to jest po prostu nie możliwe-chlipnęłam.
Byłam cała roztrzęsiona.Przecież to jakiś obłęd.Jestem w jakimś pieprzonym śnie i jak tylko pstryknę palcami to  się obudzę.
Wszystko będzie jak dawniej.
Doktor tylko złożył dłonie i uśmiechnął się do mnie zachęcająco.
-Proszę o nią dbać-zwrócił się do Aus’a.-Niech je dużo witamin i odpoczywa.Co miesiąc ma wizyty.Powinna być na każdej i w razie,gdyby coś się działo,proszę natychmiast się ze mną skontaktować.-Mohone,posłusznie pokiwał głową i spojrzał na mnie.Gildeon wyszedł,a mnie ogarnęła taka wściekłość,że miałam ochotę wszystkich pozabijać.
-Trzeba zadzwonić do Styles’a.-wymamrotała Alex,całując mnie w czubek głowy.
-Nie...Proszę nic mu nie mówcie.-błagałam.Oni tylko spuścili głowy i przez jakiś czas panowała niezręczna cisza.
-Ale przecież i tak się kiedyś dowie.-skitował brunet,podchodząc do mojego łóżka.Nie wiedziałam co powiedzieć.Mieli rację,ale ja nie chciałam,żeby loczek dowiedział się o ciąży.To by go zrujnowało.Prasa huczałaby na prawo i lewo.Nie miałby spokoju,a jego kariera rozpadłaby się na milion kawałeczków.Nie mogłam mu tego zrobić,za bardzo go kocham.
-Nie dowie się...Nigdy-po moim policzku spłynęła gorąca ciecz.
-To się nie uda.
-Błagam was.Nie mówcie nikomu,w swoim czasie sama wyznam mu prawdę,ale jeszcze nie teraz.-cały czas płakałam.Tak bardzo chciałam,żeby to był tylko sen,ale niestety to pierdolona rzeczywistość.
-Dobrze.-zgodzili się.Z jednej strony wiedziałam,że źle robię.
Przecież Harold miał prawo wiedzieć,że zostanie tatą,ale to było tylko dla jego dobra.Chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim pokoju.Całe szczęście doktor wypisał mnie jeszcze tego samego dnia,tym samym spełniając moje życzenie.Wciąż nie mogę uwierzyć,że zostanę mamą.To takie dziwne uczucie,a za razem takie miłe i przyjemne.Nie sądziłam,że zaciążę w tak młodym wieku,ale co się stało już się nie odstanie.
~*~
We trójkę weszliśmy do domu i rozebraliśmy się w korytarzu.Alex wzięła mnie pod rękę i zaprowadziła na górę,a Aus został na dole i coś pichcił.Na samą myśl o jedzeniu robiło mi się niedobrze.Przebrałam się w piżamę i położyłam pod cieplutką kołdrą.Przyjaciółka usiadła obok i trzymała moją dłoń.Jest już w czwartym miesiącu,a wcale po niej tego nie widać.Nawet małego zaokrąglenia,nic.
-No to teraz nie jestem sama.-uśmiechnęła się szeroko,na co jej odpowiedziałam tym samym.Nie miałam bladego pojęcia co powiedzieć.Przecież nadal nie przyjęłam do wiadomości,że za siedem miesięcy urodzę dziecko.
-Na to wygląda.-poklepałam miejsce obok siebie,a Al położyła się obok mnie.Wpatrywałyśmy się w beżowy sufit i nie odzywałyśmy się przez jakiś czas.-Jak to jest?-wypaliłam nagle.
-To niesamowite...Wiesz,że za jakiś czas nie będzie was dwoje,a troje.Tego nie da się określić słowami.-mówiła to z taką ekscytacją.Zawsze była taka radosna i pełna życia.-Dlaczego nie chcesz powiedzieć Hazz’ie?
-Nie chcę,żeby się tym zadręczał...Teraz ma ważniejsze sprawy na głowie.-spojrzałam na brunetkę i przez chwilę miałam wrażenie,że jest zła.
-Daj spokój,na pewno się ucieszy.-próbowała mnie przekonać,ale daremnie.Nie zmienię zdania.
-Jak będę gotowa to sama mu powiem,ale musi minąć trochę czasu...Błagam nie sypnij mnie.-podniosłam się na łokciach i wpatrywałam w śliczną twarz Al.
-Słowo honoru.-położyła dłoń na piersi i głośno się zaśmiała.
Z powrotem opadłam na poduszkę i wlepiłam wzrok na zdjęcie moje i Harr’ego.Dokładnie rok temu było zrobione.Tak bardzo mi go brakuję.Moje powieki stały się ciężkie i po jakimś czasie odpłynęłam.Miałam bardzo przyjemny sen.

 ‘Siedzę w domu i oglądam telewizję.Słyszę jakieś głosy,ale nie bardzo mnie interesują.W pewnej chwili po schodach schodzi Harry,a jego rękę podtrzymuje mały chłopczyk.Jest prześliczny.Ma takie same czarujące,zielone oczy jak loczek i prze słodziutkie dołeczki w policzkach.Oboje uśmiechają się do mnie i siadają na podłodze.Wołają mnie do siebie.Powoli dosiadam się do nich i razem z ukochanym i maluszkiem bawimy się i śmiejemy.
-Mamo! A tata powiedział,że kupicie mi pieska.Czy to prawda?-nazwał mnie mamą.To znaczy,że to nasz synek.
-Tak kochanie.Kupimy ci najsłodszego pieska jaki chodzi po tej ziemi.-ucałowałam go w czółko.Harry zbliżył się do mnie i złożył na moich ustach słodki pocałunek.’
Poczułam,że ktoś głaszcze mnie po ramieniu.Mozolnie otworzyłam oczy.Przede mną stał Austin.Był bardzo wesoły i wyluzowany.
Rozciągnęłam się i głośno ziewnęłam.Powoli wstałam i podeszłam do okna.Było już ciemno.To oznacza, że spałam ładnych parę godzin.Pogoda w Londynie zmieniła się nie do poznania.Cały czas padał deszcz i wiał wiatr.
-Chodź,zjesz coś-chłopak pociągnął mnie za ramię i wziął na ręce.
-Jestem w ciąży,ale chodzić jeszcze umiem!-wydarłam się.-Przepraszam,to te hormony.
-Nie szkodzi.-uśmiechnął się,ale wciąż trzymał mnie w ramionach.
Powoli zszedł na dół,gdzie czekała na nas Al z posiłkiem.Brunet posadził mnie na krześle,a sam usadowił się na przeciw mnie.Zrobili mi kanapki z ogórkiem,pomidorem i sałatą.Brałam małe gryzy i dokładnie wszystko przeżuwałam.O dziwo nie chciało mi się wymiotować.Poczułam wibracje w kieszeni moich spodenek.
Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz.Głośno przełknęłam kanapkę i zesztywniałam.To był esemes od Hazzy. Drżącym palcem przejechałam po wyświetlaczu i przeczytałam na głos.
’Hej kochanie! Co u ciebie?Ja za godzinę mam koncert.Bardzo za tobą tęsknie.Kocham.Harry.xoxo’
-Odpiszesz mu?- spojrzałam  spode łba na przyjaciółkę.Powoli wystukałam na klawiaturze wiadomość. ’Hej skarbie!U mnie jak zawsze.Wszytko Ok.Ja też za tobą tęsknię i to bardzo.Kocham.
Twoja na zawsze :Laura.xo’.Wysłałam i błyskawicznie wyłączyłam telefon.Ledwo łapałam oddech.Serce kuło mnie jak nigdy,a moi przyjaciele patrzyli na mnie ze współczuciem.W ciszy dokończyłam posiłek i pobiegłam na górę.Usiadłam na parapecie,chwyciłam mojego iPada i włączyłam Story of My Life.To najnowsza piosenka chłopców i za każdym razem gdy ją słyszę,płaczę.Tak było też teraz.Wpatrywałam się w widoki za oknem i płakałam jak opętana.


 _____________________
Hey...I jak rozdział.? Nie jest taki fajny,ale bynajmniej jest.Miałam małe problemy z napisaniem go..:3 heh..