~Oczami Harr'ego~
Tak bardzo za nią tęsknię,minęło dosłownie parę godzin od naszego rozstania,ale ja czuję jakby upłynął jakiś rok.Jestem wielkim szczęściarzem,że ją mam.Gdyby nie Laura nie wiem co by się ze mną działo.Tak bardzo ją kocham.Brakuje nam tylko jednego do pełnego szczęścia,a mianowicie dziecka.Tak bardzo chciałbym mieć małą córeczkę.Zabierałbym ją na koncerty i zaprowadzał do przedszkola.Być może moje marzenie się spełni.Zobaczymy za rok.
-Harry,wszystko Ok.-usłyszałem głos za sobą.Podniosłem wzrok,a nade mną stał Lou.
-Myślisz,że jak wrócimy to będzie jak dawniej?-usiadł obok i zmarszczył brwi.Najwyraźniej nie wiedział co mam na myśli.-Będą nas kochać,tak samo jak teraz?-moje oczy się zaszkliły.
-Stary-poklepał mnie po ramieniu-Myślę,że tak.Miłość od tak nie mija.-brunet był bardzo pewny swoich słów.
-Obyś miał rację.-oparłem się o okno i wpatrywałem w chmury,myśląc o ukochanej.
~Oczami Laury~
Tak dobrze mi się spało,ale
niestety nie było mi dane ciągle się wylegiwać.Poranne słońce padało przez okna
prosto na moją białą jak prześcieradło,twarz.Obróciłam się,ale ku mojemu
zdziwieniu nigdzie nie było Austina.Zerwałam się na równe nogi,ubrałam bluzkę
i leginsy,uczesałam w luźnego koka i zeszłam na dół.Z daleka wyczułam piękny
zapach grzanek.Schowałam się za ścianą i obserwowałam przyjaciela.Był tak
pochłonięty pracą,że nawet nie zauważył kiedy usiadłam na blacie.Dopiero jak
krzyknęłam na całą kuchnię-Dzień doby-podskoczył i złapał się za klatkę
piersiową.Chciało mi się z niego śmiać,ale zamiast go wyśmiewać
ułożyłam usta w dzióbek i czekałam cierpliwe,aż w końcu się ze mną
przywita.Po jakimś czasie podszedł do mnie,delikatnie cmoknął i zdjął z
siedliska.Pod nosem postawił mi posiłek i czekał aż skosztuję.
-Jak się spało?-nic nie odpowiedziałam.Sama nie wiedziałam
co powiedzieć,bo w sumie w ogóle nie byłam wypoczęta,ale wiedziałam,że jak mu
to powiem będzie truł mi przez cały dzień,abym się zdrzemnęła.-Laura?
-Yhym...
-Może wyskoczymy dziś do muzeum,czy coś?-trochę mnie tym
zaskoczył.Prawdę mówiąc trochę dziwnie się poczułam,bo w końcu wczoraj wyjechał
mój chłopak,a on proponuje mi jakiś wypad.
-Czemu nie.-uśmiechnęłam się sztucznie.Ugryzłam kawałek i
nawet nie wiem kiedy znalazłam się w łazience.Pochylałam się nad umywalką i co chwilę wymiotowałam.Nie
wiem co się ze mną dzieje.Przecież nie mogłam się niczym zatruć.A może nie byłam zbyt ostrożna.Oparłam
się o toaletkę i przemyłam twarz zimną wodą.Spojrzałam na swoje odbicie w
lustrze.Wyglądałam jak żywy trup.Bledsza niż ściana,oczy podkrążone i o samopoczuciu
już nie wspomnę.Mój żołądek dosłownie ześwirował.Nie mogłam nic zjeść,bo od
razu mój organizm to odrzucał. Aus cały zdyszany i mokry wbiegł do łazienki i
mocno mnie przytulił.
-Uwaga!-mało brakowało,a zwymiotowałabym na jego
koszulkę.Otarłam usta ręcznikiem i zamknęłam oczy.
-Jedziemy do szpitala!-skitował.
-Wyluzuj to na pewno jakaś
przeklęta grypa.-chciałam go odwieść od tego głupiego pomysłu,ale nawet nie
chciał słuchać.Pobiegł do mojego pokoju i schował parę rzeczy.Zarzucił mi przez
ramię płaszczyk i zaprowadził do samochodu.Miałam wrażenie,że zaraz wypluję
płuca.Wszystko podchodziło mi do gardła.Ledwo wytrzymałam w aucie.
~*~
Leżałam na łóżku szpitalnym i czekałam na doktora Gildeona Montrose.To bardzo
miły facet i bardzo chciałam,żeby w końcu przyszedł i powiedział co mi jest.
Czas mi się strasznie dłużył.Zmęczona,tępo wpatrywałam się w sufit.Wysztko było
takie smtęne i nudne.Nigdy nie chciałabym przebywać w tym pomieszczeniu więcej niż trzy
dni.Zanudziłabym się tu na śmierć.Zastanawiało mnie co w tej chwili robi
Harry.Zapewne ma koncert,albo wywiad,ewentualnie odsypia.Biedactwo nie ma nawet
chwili wytchnienia.Tak bym chciała się teraz do niego przytulić i nigdy nie
puścić.W pewnym momencie do sali wszedł Gildeon,a za nim Austin i Alex?-O boże
co ona tu robi?-pomyślałam.Nie chciałam,żeby ktoś wiedział o moich dolegliwościach,ale
zważając na to,że Al jest moją przyjaciółką cieszyłam się z jej
przyjścia.Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie słabo i opadła na krzesło.Brunet
ledwo stał na nagach,a doktor uśmiechał się najszerzej jak tylko umiał.Nie
mogłam wytrzymać.Musiałam dowiedzieć się,dlaczego moi przyjaciele są tak
przybici.
-I?-podniosłam się na
łokciach,ale szybko tego pożałowałam,bo zakręciło mi się w głowie.Wściekła
opadłam na poduszkę.
-Jakby to powiedzieć...-ciągnął
Montrose-Będzie pani miała małą pociechę.-nie wierzyłam własnym uszom.Jakim
cudem do tego doszło.Przecież razem z Haroldem się zabezpieczaliśmy.Byliśmy
bardzo ostrożni.To nie mogła być prawda.Poczułam jak po moim policzku spływają
pojedyncze łzy.
-To niemożliwe.Coś wam się
pomyliło.Zróbcie jeszcze raz badania!-byłam tak rozkojarzona,że ledwo wykrztusiłam z siebie jakiekolwiek
słowa.Brunetka podeszła do mnie i czule przytuliła.Wbiłam się w jej obojczyk i
płakałam jak małe dziecko.
-Badania są wykonane
prawidłowo.Płód jest w drugim miesiącu ciąży.-poklepał mnie po ramieniu i
ruszył w stronę drzwi.
-Ale to jest po prostu nie
możliwe-chlipnęłam.
Byłam cała roztrzęsiona.Przecież to jakiś obłęd.Jestem w
jakimś pieprzonym śnie i jak tylko pstryknę palcami to się obudzę.
Wszystko będzie jak dawniej.
Doktor
tylko złożył dłonie i uśmiechnął się do mnie zachęcająco.
-Proszę o nią dbać-zwrócił się do
Aus’a.-Niech je dużo witamin i odpoczywa.Co miesiąc ma wizyty.Powinna być na
każdej i w razie,gdyby coś się działo,proszę natychmiast się ze mną
skontaktować.-Mohone,posłusznie pokiwał głową i spojrzał na mnie.Gildeon
wyszedł,a mnie ogarnęła taka wściekłość,że miałam ochotę wszystkich pozabijać.
-Trzeba zadzwonić do
Styles’a.-wymamrotała Alex,całując mnie w czubek głowy.
-Nie...Proszę nic mu nie
mówcie.-błagałam.Oni tylko spuścili głowy i przez jakiś czas panowała
niezręczna cisza.
-Ale przecież i tak się kiedyś
dowie.-skitował brunet,podchodząc do mojego łóżka.Nie wiedziałam co
powiedzieć.Mieli rację,ale ja nie chciałam,żeby loczek dowiedział się o
ciąży.To by go zrujnowało.Prasa huczałaby na prawo i lewo.Nie miałby spokoju,a
jego kariera rozpadłaby się na milion kawałeczków.Nie mogłam mu tego zrobić,za
bardzo go kocham.
-Nie dowie się...Nigdy-po moim
policzku spłynęła gorąca ciecz.
-To się nie uda.
-Błagam was.Nie mówcie nikomu,w
swoim czasie sama wyznam mu prawdę,ale jeszcze nie teraz.-cały czas
płakałam.Tak bardzo chciałam,żeby to był tylko sen,ale niestety to pierdolona
rzeczywistość.
-Dobrze.-zgodzili się.Z jednej
strony wiedziałam,że źle robię.
Przecież Harold miał prawo wiedzieć,że zostanie
tatą,ale to było tylko dla jego dobra.Chciałam jak najszybciej znaleźć się w
moim pokoju.Całe szczęście doktor wypisał mnie jeszcze tego samego dnia,tym
samym spełniając moje życzenie.Wciąż nie mogę uwierzyć,że zostanę mamą.To takie
dziwne uczucie,a za razem takie miłe i przyjemne.Nie sądziłam,że zaciążę w tak
młodym wieku,ale co się stało już się nie odstanie.
~*~
We trójkę weszliśmy do domu i rozebraliśmy się w korytarzu.Alex wzięła mnie pod
rękę i zaprowadziła na górę,a Aus został na dole i coś pichcił.Na samą myśl o
jedzeniu robiło mi się niedobrze.Przebrałam się w piżamę i położyłam pod
cieplutką kołdrą.Przyjaciółka usiadła obok i trzymała moją dłoń.Jest już w
czwartym miesiącu,a wcale po niej tego nie widać.Nawet małego zaokrąglenia,nic.
-No to teraz nie jestem
sama.-uśmiechnęła się szeroko,na co jej odpowiedziałam tym samym.Nie miałam
bladego pojęcia co powiedzieć.Przecież nadal nie przyjęłam do wiadomości,że za
siedem miesięcy urodzę dziecko.
-Na to wygląda.-poklepałam
miejsce obok siebie,a Al położyła się obok mnie.Wpatrywałyśmy się w beżowy
sufit i nie odzywałyśmy się przez jakiś czas.-Jak to jest?-wypaliłam nagle.
-To niesamowite...Wiesz,że za
jakiś czas nie będzie was dwoje,a troje.Tego nie da się określić
słowami.-mówiła to z taką ekscytacją.Zawsze była taka radosna i pełna
życia.-Dlaczego nie chcesz powiedzieć Hazz’ie?
-Nie chcę,żeby się tym
zadręczał...Teraz ma ważniejsze sprawy na głowie.-spojrzałam na brunetkę i
przez chwilę miałam wrażenie,że jest zła.
-Daj spokój,na pewno się
ucieszy.-próbowała mnie przekonać,ale daremnie.Nie zmienię zdania.
-Jak będę gotowa to sama mu
powiem,ale musi minąć trochę czasu...Błagam nie sypnij mnie.-podniosłam się na
łokciach i wpatrywałam w śliczną twarz Al.
-Słowo honoru.-położyła dłoń na
piersi i głośno się zaśmiała.
Z powrotem opadłam na poduszkę i wlepiłam wzrok na
zdjęcie moje i Harr’ego.Dokładnie rok temu było zrobione.Tak bardzo mi go
brakuję.Moje powieki stały się ciężkie i po jakimś czasie odpłynęłam.Miałam
bardzo przyjemny sen.
‘Siedzę
w domu i oglądam telewizję.Słyszę jakieś głosy,ale nie bardzo mnie interesują.W
pewnej chwili po schodach schodzi Harry,a jego rękę podtrzymuje mały
chłopczyk.Jest prześliczny.Ma takie same czarujące,zielone oczy jak loczek i
prze słodziutkie dołeczki w policzkach.Oboje uśmiechają się do mnie i siadają na
podłodze.Wołają mnie do siebie.Powoli dosiadam się do nich i razem z ukochanym
i maluszkiem bawimy się i śmiejemy.
-Mamo! A tata powiedział,że kupicie mi pieska.Czy to prawda?-nazwał
mnie mamą.To znaczy,że to nasz synek.
-Tak kochanie.Kupimy ci najsłodszego pieska jaki chodzi po tej
ziemi.-ucałowałam go w czółko.Harry zbliżył się do mnie i złożył na moich
ustach słodki pocałunek.’
Poczułam,że ktoś głaszcze mnie po
ramieniu.Mozolnie otworzyłam oczy.Przede mną stał Austin.Był bardzo wesoły i
wyluzowany.
Rozciągnęłam się i głośno ziewnęłam.Powoli wstałam i podeszłam do
okna.Było już ciemno.To oznacza, że spałam ładnych parę godzin.Pogoda w
Londynie zmieniła się nie do poznania.Cały czas padał deszcz i wiał wiatr.
-Chodź,zjesz coś-chłopak
pociągnął mnie za ramię i wziął na ręce.
-Jestem w ciąży,ale chodzić
jeszcze umiem!-wydarłam się.-Przepraszam,to te hormony.
-Nie szkodzi.-uśmiechnął się,ale
wciąż trzymał mnie w ramionach.
Powoli zszedł na dół,gdzie czekała na nas Al z
posiłkiem.Brunet posadził mnie na krześle,a sam usadowił się na przeciw
mnie.Zrobili mi kanapki z ogórkiem,pomidorem i sałatą.Brałam małe gryzy i
dokładnie wszystko przeżuwałam.O dziwo nie chciało mi się wymiotować.Poczułam
wibracje w kieszeni moich spodenek.
Wyjęłam telefon i spojrzałam na
wyświetlacz.Głośno przełknęłam kanapkę i zesztywniałam.To był esemes od
Hazzy. Drżącym palcem przejechałam po wyświetlaczu i przeczytałam na głos.
’Hej
kochanie! Co u ciebie?Ja za godzinę mam koncert.Bardzo za tobą
tęsknie.Kocham.Harry.xoxo’
-Odpiszesz mu?- spojrzałam spode łba na przyjaciółkę.Powoli wystukałam na
klawiaturze wiadomość. ’Hej skarbie!U mnie jak zawsze.Wszytko Ok.Ja też za
tobą tęsknię i to bardzo.Kocham.
Twoja na zawsze :Laura.xo’.Wysłałam i
błyskawicznie wyłączyłam telefon.Ledwo łapałam oddech.Serce kuło mnie jak
nigdy,a moi przyjaciele patrzyli na mnie ze współczuciem.W ciszy dokończyłam
posiłek i pobiegłam na górę.Usiadłam na parapecie,chwyciłam mojego iPada i
włączyłam Story of My Life.To
najnowsza piosenka chłopców i za każdym razem gdy ją słyszę,płaczę.Tak było też
teraz.Wpatrywałam się w widoki za oknem i płakałam jak opętana.
_____________________
Hey...I jak rozdział.? Nie jest taki fajny,ale bynajmniej jest.Miałam małe problemy z napisaniem go..:3 heh..