poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 57

Oczywiście długo nie pospałam.Obudziły mnie jakieś krzyki z dołu.Harry cały czas leżał obok mnie.Sprawdziłam tylko czy śpi. Miał zamknięte oczy,czyli spał.Po cichutku zeszłam do kuchni.Byli w niej Louis,Zayn,Alex i Olivia.Nie wiedziałam co się dzieje.Na szczęście mnie nie zauważyli.Postanowiłam posłuchać o czym tak dyskutują.Wiem,nie powinnam,ale coś w środku we mnie mówiło.: " No posłuchaj...Nic się przecież nie stanie."Skryłam się za ścianą i nasłuchiwałam...
-Musimy jej powiedzieć,przecież ten psychol może na prawdę zrobić jakąś krzywdę Laurze.-mówiła Alex.

-Ale jak to sobie wyobrażasz.Pójdziesz do niej i powiesz....: No cześć Laurusia od samego początku wiedziałam kto do ciebie strzelał.?! -odkrzyknął Louis.
-Ej uważaj troszkę.Mówisz do mojej ciężarnej dziewczyny.-Zayn stanął w obronie Al.
-Przepraszam.Dobra to jaki mamy plan.?-Lou był bardzo zdenerwowany.
-Boże czyli oni wszyscy wiedzieli kto jest moim prześladowcom i nic mi nie powiedzieli.?-pomyślałam.Ręce mi się trzęsły,ale nie z przerażenia tylko ze złości.Chciałam wyjść z kryjówki i im wszystko wygarnąć,ale się powstrzymałam.Myślałam,że to moi przyjaciele,a ukrywali przede mną taką informację.Skoro oni wiedzą to i Hazza też miał o tym pojęcie.Byłam wściekła.Wbiegłam do pokoju i zginając ręce w pięść stanęłam nad łóżkiem Stylesa.
-Ty gnoju.! O wszystkim wiedziałeś.!-krzyknęłam.Chłopak ocknął się i momentalnie wstał.
-O czym miałbym wiedzieć.?-był na prawdę bardzo zdziwiony.
-Ty już dobrze wiesz...Wiedziałeś....Wszyscy wiedzieliście...Tylko ja głupia nie miałam zielonego pojęcia o niczym.-ciągle krzyczałam.Nagle do pokoju wbiegli Zayn i Alex.Chciałam się na nich rzucić i normalnie im oczy wydrapać,ale jakoś się powstrzymałam.Nawet sama nie wiem jak mi się to udało.
-Lala co ty mówisz.? O czym wiedzieliśmy.?-Harry,albo na prawdę nie wiedział o czym mówię,albo dobrze udawał.
-Jak to o czym?! Wszyscy wiedzieliście kto do mnie strzelał.....-powiedziałam już trochę ciszej.-No proszę Al powiedz kto to taki.?!-zwróciłam się do przyjaciółki,a raczej byłej .
-Laura.....Bo....No dobrze powiemy.Ten kto do ciebie strzelał to Marcus i wcale nie chciał zastrzelić ani ciebie,ani nikogo innego.Widzisz on myślał,że chodzisz jeszcze z Justinem i to jego szukał,a to,że widziałaś go pod naszym domem to prawda.Przyszedł,żeby Cię przeprosić.-wytłumaczył Malik.Nie wiedziałam co powiedzieć.Po prostu mnie zatkało.No dobrze niby nikt na mnie nie "polował",ale to nie zmienia faktu,że mi tego od razu nie powiedzieli tylko to ukrywali.
-No dobrze..Wszystko ładnie pięknie,ale jednak o tym wiedzieliście i nawet słówkiem nie pisnęliście. Bałam się strasznie,że to jakiś psychol nasłany przez jakąś pierdolniętą fankę,a tu się okazuje,że to zwykły przypadek.-w tym momencie popatrzałam na Hazze.-Sory,ale muszę to wszystko przemyśleć.Na jakiś czas wracam do naszego starego domu-te słowa skierowałam do Alex.
Nie zdążyli nic powiedzieć,bo ja już znajdowałam się w łazience.Spakowałam kosmetyki i bieliznę.Ktoś dobijał się do drzwi.
-Laura proszę otwórz-poznałam głos Stylesa. Wzięłam jeszcze szczotkę do włosów i otworzyłam drzwi.
-Czego chcesz.?!-stanęłam przed chłopakiem i zrobiłam groźną minę.
-Nie wyprowadzaj się.Przysięgam nie miałem o niczym pojęcia.Za niecałe dwa dni mamy już terasę.Zostań ze mną .-loczek złapał mnie za ramiona,a potem delikatnie przytulił.Szybko wydostałam się z jego uścisku.podeszłam do szafki i pakowałam swoje ubrania.
-Przykro mi,ale muszę trochę pomyśleć w samotności.A na wasz wyjazd przyjdę pożegnać się z Tobą.-powiedziałam nawet nie patrząc na chłopaka.
-Ale......-nie dałam mu dokończyć.Wzięłam walizkę do ręki i zeszłam na dół.Nie żegnając się z nikim wyszłam z domu i zamówiłam Taxi.


         *********************
Powoli otworzyłam drzwi mieszkania i wolnym krokiem weszłam do środka. Torbę rzuciłam w kąt i pobiegłam do mojego pokoju.Usiadłam na łóżku i płakałam.Nie mogłam w to wszystko uwierzyć.Kochałam Hazze,ale teraz na prawdę chciałam być sama.
Ciągle dzwonił mój telefon,ale nie miałam zamiaru go odbierać.Siedziałam i ryczałam.Dlaczego życie jest takie pojebane.? Zadawałam sobie te pytanie od jakiś piętnastu minut.Wiadomo czasem są wzloty i upadki,ale mnie to już przerasta.Może inne dziewczyny są twardsze,ale ja jestem inna.Miałam tylko nadzieję,że wszystko się ułoży.Chciałam zapomnieć o tym strzelaniu do mnie i wziąć się w garść.Przecież wiecznie nie będę płakała.Otarłam łzy i poszłam do kuchni.Zrobiłam sobie placki i usiadłam przed telewizorem.Leciał jakiś film.Ogólnie był dosyć fajny,ale nie mogłam się na nim skupić.Obejrzałam go do końca,ale nic z niego nie pamiętam.Nie chciałam bezczynnie siedzieć.Ubrałam się w to.:
 
I wyszłam do parku.Chodziłam prawie cały czas koło małej rzeczki.Nagle ktoś do mnie podszedł.Od razu go poznałam to ten cały Marcus.Bardzo się przestraszyłam,ale przypomniałam sobie co mówił Malik.Ten koleś chciał 
mnie przeprosić.

-Cześć! Wiesz.....Przepraszam...Ja nie chciałem.-chłopak spuścił głowę.
-Hej.! Przeprosiny przyjęte,ale napędziłeś mi tyle strachu,że masakra.Mogę wiedzieć,dlaczego chciałeś zastrzelić Jusa.?-boże dopiero teraz zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji.Ten chłopak jest zabójcą,a ja z nim jeszcze gadam.Przecież to niedorzeczne,żeby zabijać ludzi.
-Bo to świnia.Napożyczał ode mnie forsy i już rok nie oddaje,a po za tym skrzywdził moją siostrę.-widziałam złość w jego oczach.Szczerze mówiąc był bardzo ładny.Wysoki brunet,brązowe oczy i niezła klata,ale nie o tym teraz mowa.
-Oołł...To na serio drań,ale wiesz zabijając go pieniędzy nie odzyskasz i na dodatek wylądujesz w pierdlu.-uśmiechnęłam się do niego.
-W sumie...To niby jak mam odzyskać kasę.?-zapytał patrząc w stronę lodziarni.-Może się skusisz.?-pokazał ręką na budynek.
-Chętnie.

************
Zamówiliśmy lody i poszliśmy się przejść.
-To mówisz,że skrzywdził twoją siostrę..? A jak ona ma na  imię.?-zapytałam.
-Tak...Oczywiście Tatiana.-otworzyłam szeroko oczy.Nie mogłam w to uwierzyć.A ostrzegałam ją.Gadaliśmy jeszcze długo,a potem chłopak odprowadził mnie pod sam dom.
-No to do zobaczenia.-powiedział uśmiechając się.
-Do zobaczenia.-odpowiedziałam tym samym.Brunet przybliżył się do mnie i pocałował mnie delikatnie w policzek.Poczułam jak się czerwienię.Szybko weszłam do mieszkania.Cała w skowronkach usiadłam na kanapie i myślałam. Harry gdyby się dowiedział,że widziałam się z Marcusem wściekł by się się.Dlatego postanowiłam mu nic nie mówić..............

________________
No proszę,trochę dłuższy...;D

Pisać jak się podoba..;)

5 komów-58 rozdział..;D

4 komentarze:

  1. Dawaj next <3 Ale super te kłótnie jak mi tego brakowało i nie popuściłaś mu . Super kocham ten blog :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe...Dziękuję..<3 Dodam..<3 Jak będzie 5 Komów..;)

      Usuń
  2. suuper :D [klaudia cybul] :D

    OdpowiedzUsuń