niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 60

Właśnie leżałam sobie w łóżku i słuchałam Muzyki,gdy do drzwi od mojego pokoju ktoś zapukał.Nie miałam zamiaru się ruszyć krzyknęłam krótkie " Wchodzić " i dalej wsłuchiwałam się w utwór.Do pomieszczenia weszła zdziwiona Emma.
-Hej mała.! Co ty taka zmarnowana.?-zapytała siadając obok mnie i przyglądając mi się uważnie.
-Weź nawet nic nie mów.! Nie mam na nic ochoty.-podniosłam się na łokciach.
-Ojj...Nie zadręczaj się...Wstawaj idziemy do kina.-Skitowała uśmiechnięta brunetka.
-Nieee...Błagam....-dziewczyna nie dała mi dokończyć pociągnęła mnie za rękę i wepchnęła do łazienki.-Umm...A ubrania.?-zapytałam zza drzwi.Em podała mi strój.Szybko zarzuciłam go na siebie i zrobiłam makijaż.Włosy rozpuściłam,aby mogły swobodnie opadać na moich ramionach.W ogóle  nie miałam zamiaru nigdzie iść.Chciałam siedzieć w pokoju aż do przyjazdu chłopaków.Chociaż minęły dopiero dwa dni,ja się czuję jak by upłyną rok.Nie tylko chodziło o to,że nie widziałam Harr'ego,ale dlatego,że brakowało mi ich wszystkich.Tych śmiesznych min,gdy ktoś powiedział coś żenującego.

                                        ( Pod kinem.)
Weszłyśmy do budynku i oglądałyśmy plakaty,na których było napisane jaki film jest,kiedy grany.Akurat dziś leciało "Trzy metry nad niebem".-No zajebiście romantyczny...Lepiej trafić nie mogłam.Normalnie idę się zabić."-pomyślałam.Kupiłyśmy bilety i usiadłyśmy na swoich miejscach.W połowie seansu razem z Emmą się popłakałyśmy.Nie cierpię filmów romantycznych,ale ten był niesamowity.Tak bardzo było mi szkoda głównego bohatera,ale cóż to tylko jebany film.W życiu jest całkiem inaczej,a szkoda.


*************
-W sobotę ślub Tomilsonów,może pójdziemy kupić jakieś ładne sukienki.?-zapytałam Em.Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam.Może dlatego,że nie miałam zamiaru czekać na ostatnią chwilę.

-Jasne.-Skitowała.
Weszłyśmy do najnowszego sklepu i przejrzałyśmy wszystko dokładnie.Nagle moim oczom ukazała się przepiękna sukienka pomyślałam,że muszę ją mieć.Do kompletu były jeszcze buty,torebka,perfumy i kolczyki.Podeszłam do kasy i zapłaciłam za ubranie.Niestety Emma nic sobie nie upatrzyła,ale przecież to Londyn i na pewno coś znajdzie.Cała w skowronkach wróciłam do domu.Włożyłam moją zdobycz do szafy,oczywiście na honorowym miejscu.Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki.Właśnie zjadałam ostatnią,gdy dostałam sms'a. Chwyciłam telefon i odczytałam wiadomość. " To co widzimy się w parku koło rzeczki.? Marcus xxx..;) " 
Szybko mu odpisałam,że się zgadzam i wbiegłam na górę,aby się odświeżyć.

****************
-Kurwa Mark,gdzie ty do jasnej cholery jesteś.?!! -powiedziałam sama do siebie.Właśnie w tym momencie zza zakrętu wyłonił się brunet.Przytuliłam go na przywitanie,a on delikatnie pocałował mnie w policzek.

-Przepraszam za spóźnienie..Coś mnie zatrzymało.-tłumaczył się patrząc w przeciwną stronę.
-Mam nadzieję,że to coś ważnego,bo już miałam cię olać i wracać do domu-zażartowałam.
-Było ważne..Księżniczko.-chłopak uśmiechnął się do mnie.Po krótkiej ciszy zaczął się do mnie zbliżać nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry.Stałam jak sparaliżowana i nie wiedziałam co zrobić.-Laura Kurwa Obudź się nie możesz tego zrobić Hazzie.!-krzyczałam do siebie w myślach.Odepchnęłam od siebie chłopaka i spojrzałam w ziemię.
-Jaa....Umm.Przepraszam myślałem,że tego chcesz.-zaczął się tłumaczyć,ale mnie to nie obchodziło.
-Jak widzisz nie...Mark ja mam chłopaka i go kocham...Sory...-nie słuchając już dłużej chłopaka zaczęłam biec przed siebie.Słyszałam,że mnie woła,ale nie miałam zamiaru mu ulegać.Gdy byłam pewna,że brunet tu mnie nie znajdzie,usiadłam na ławce,a samotna łza poleciała po moim policzku.Siedziałam tak sama dopóki ktoś nie złapał mnie za ramię.Modliłam się tylko,żeby nie był to Marcus. Nie umiałabym spojrzeć mu teraz w oczy.Podniosłam głowę i zobaczyłam na prawdę ładnego chłopaka.Kojarzyłam go,ale nie mogłam sobie przypomnieć kto to jest.Dopiero jak się przedstawił to mnie olśniło.
-Hej...Jestem Austin..A ty.? -zapytał uroczo brunet.
-Cześć. Jestem Laura......-powiedziałam.-Poczekaj ja cię znam..-złapałam się za głowę...-Jesteś ten Austin Mahone..tak.? -nie dowierzałam...Kiedyś na youtobe widziałam jego filmiki były świetne.
-Tak..-chłopak uśmiechnął się i dosiadł się do mnie.-Widzę,że nie czujesz się dobrze.
-Ach...Życie jest takie pojebane...Wszystko się jebie.-westchnęłam i zerknęłam na nowo poznanego kolegę.
-Wiem coś o tym....-spuścił głowę.-Mam pomysł..Zapraszam Cię na kawę.
-No nie wiem....Znów będą plotki w gazecie....-troszkę się jąkałam.
-Mi się nie odmawia.-zrobił triumfalny gest.  

-No dobrze..-zgodziłam się,chociaż wiedziałam,że na pewno nie jeden artykuł będzie w jutrzejszej prasie.Austin dużo mi osobie opowiedział.Ja też przedstawiłam mu swoją sytuację.

-Wiedziałem,że Cię skądś kojarzę..Teraz już wszystko jasne..Laska Stylesa..-chłopak zaśmiał się,a ja zaraz za nim.Jeszcze trochę posiedzieliśmy,a potem "przyjaciel",jeśli mogę go tak nazwać odprowadził mnie pod same drzwi domu.
-Może wejdziesz.? -zapytałam.Zazwyczaj nie zapraszam nieznajomych do siebie,ale czułam,że z tym chłopakiem będę zawsze miała wspólny język.Jest na prawdę fajny.Wiem,że mogę mu o wszystkim powiedzieć,a on mnie.
-Nie chcę się narzucać,lepiej........-nie dałam mu skończyć.Pociągnęłam Austina do salonu.
-Siadaj...Napijesz się czegoś.?-zwróciłam się do bruneta.
-Nie dziękuję.-chłopak podszedł do komody na której stały zdjęcia moje i Harrego.No i oczywiście całej naszej wielkiej,kochającej się rodziny.
-Ładne..-pokazał na fotografię moją i Stylesa z Hiszpanii.
-Dzięki...Dzióbasku..-wybuchnęliśmy śmiechem.-Może obejrzymy coś.?-nie czekając na odpowiedź podeszłam do półki z płytami..-Komedia.? -zapytałam Austa.-Może "Stary,gdzie moja bryka ? " ?-zaproponowałam trzymając w ręce płytę.
-Mi pasuje.-uśmiechnął się do mnie i usiadł wygodnie na kanapie.Włączyłam film i dosiadłam się do bruneta.Chłopak zarzucił przez moje ramię rękę.Na początku trochę się speszyłam,ale potem postanowiłam się tym nie przejmować.W Austinie widziałam przyjaciela.Takiego dobrego i zaufanego.Gdy "seans " się skończył nie chciało mi się wstawać.W jego ramionach było tak bezpiecznie i miło,ale niestety było już trochę późno.
-Wiesz,co może pójdziemy jeszcze na jakiś spacer.?-wypaliłam,mając nadzieję,że się zgodzi.
-Okey.
Chodziliśmy po parku,a tematy nam się nie kończyły.Z daleka zobaczyłam ładny widok z małej góreczki.Usiedliśmy na samym jej czubku i podziwialiśmy piękny zachód słońca.

-Aus...Wiesz...Lubię cię...-Skitowałam,a on spojrzał na mnie z tym swoim pięknym uśmieszkiem.
-A ja cię..
-Przyjaciele.?
-Przyjaciele.-powtórzył.Wtuliłam się w niego i patrzałam przed siebie.

___________
I jak rozdział..? Ujdzie.? Wiem spieprzyłam,ale jakoś da się przeboleć..;D Kocham was...;D
Komentujcie..;3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz